Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
150
BLOG

O wartości wiedzy - resume dyskusji z Aleksanderm Ściosem

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 17

Jakiś czas temu, pod świetnym wpisem Aleksandra Ściosa "SUKCESORZY – OD BERMANA DO MICHNIKA - 2" wdałem się z jego Autorem w polemikę dotyczącą wydarzeń poprzedzających przepoczwarzenie się PRL w III RP a także ich następstw. W dyskusji tej uderzyło mnie jedno: Jakiś nieopisany optymizm rozmówcy, optymizm który w sytuacji politycznej, prawnej, medialnej i społecznej jest kompletnie nieuzasadniony. Kiedy w jednym komentarzy wyraziłem wątpliwości co do faktycznych skutków formalnego rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych a więc tego, czy negatywnie zweryfikowanych żołnierzy służących w postpeerelowskim wywiadzie wojskowym faktycznie odcięto od ich powiązań i czy utracili oni swoje wpływy otrzymalem taką odpowiedź:

Powiedzieć - nie widzę szans - jest łatwo. Nawet bardzo łatwo, dostrzegając obecny stan państwa. Likwidacja WSI to nie tylko kwestia formalna. Uzyskaliśmy bezcenną, dotąd skrywaną wiedzę o mechanizmach funkcjonowania IIIRP. Tej wartości nie można lekceważyć, bo informacje zawarte w Raporcie będą jeszcze długo objaśniały prawdziwe oblicze obecnej Rzeczpospolitej. Tym, którzy chcą widzieć więcej.

I tu właśnie zwątpiłem. Przypomniał mi się Kaczmarski i jego genialna ballada "O Krok":

"O krok od śmierci żywot im niedrogi. O krok od życia śnią minione kaźnie. Gromadzą księgi o krok od pożogi. O krok od klęski czują się najraźniej"

która stoi w nieprawdopodobnym wręcz dysonansie z pozytywistycznym nastawieniem p. Ściosa. I uwaga o wiedzy jest właśnie jak owo gromadzenie ksiąg o krok od pożogi... Panie Aleksandrze! Kto miał oczy i widział co się w Polsce wyprawia przez te 65 lat (a 22 lipca będziemy mieli te właśnie rocznicę PKWN) temu żadne raporty WSI nie są potrzebne. No, może tylko do tego aby powiedział "a nie mówiłem?" albo do tego, żeby przekonał się, że było gorzej niż mu się wydawało. I tylko oni. Zdecydowana większość w ogóle nie przyjmie tego do wiadomości bo Kaczyński to pedał a Macierewicz - świr. Berman to precyzyjnie zapowiedział - w Polakach dokonał się "przełom".

Specjalnie piszę w cudzysłowie, bo po tym wszystkim co zdarzyło się w latach 2005-2007 nie powinno być szans, aby PO wygrała wybory. Nawet iluzorycznych. A jednak wygrała, i to z rekordowo od 1989 roku licząc - lepsze wyniki wyborcze notował tylko Front Jedności Narodu. O czym to świadczy? Gdzie tu jest miejsce na jakąkolwiek wiedzę? Obiektywna rzeczywistość nie istnieje, panie Aleksandrze. Wszystko co do nas dociera przechodzi przez filtr naszego światopoglądu, nasz światopogląd jest osadzony w ramce i zamknięty na kłódkę a klucze do kłódek mają oni. Bermanowie, Michnikowie, Żakowscy, Paradowskie. Niewielu nie pozwoliło założyć kłódki. Wielu z tych, co nie dali przypłaciło to życiem. Ludzie którzy stawali przed wyborem: Realność albo czerwony matrix i wybierali realność często kończyli z najrealniejszą z realnych kulą w potylicy lub pętlą na karku - jak generałowie Fieldorf czy Okulicki, jak Witold Pilecki, jak tysiące żołnierzy AK którzy do końca nie pogodzili się z Jałtą i tym wszystkim co owa haniebna konferencja z sobą przyniosła. I po nich - nastepni. Kolejne ofiary w Gdańsku, Radomiu, na Śląsku, Pyjas, Przemyk, Popieluszko, Suchowolec, Niedzielak, Zych, Pańko, Falzmann. To jest realny świat który w pojęciu większości stał się pustymi słowami, czymś z innego świata i innej rzeczywistości, rzeczywistości nie mającej z teraźniejszościa niczego wspólnego. To legenda która może została wymyslona a może miala miejsce w innej przestrzeni, w jakims równoległym wymiarze. Czerwoni świetnie o tym wiedzą, czerwoni już wiedzy się nie boją. Czerwoni boją się czegoś zupelnie innego.

Czego?

A wystarczy zajrzeć na blog Galopującego Majora, poczytać jego dzisiejsze wpisy o Józefie Piłsudskim - i mamy jasność. Postkomuna czuje respekt wyłącznie przed siłą. Boją się stryków, plutonów egzekucyjnych, strzałów w potylicę. Tego wszystkiego, czym sami szafowali kiedy tłamsili ten Kraj, ten Naród, kiedy wciskali go w swoje przyciasne ramki i bez litości obcinali wszystko, co ośmieliło się wystawać. Nie są durniami - wiedzą, że władzę bierze się siłą po to, aby nie trzeba było siłą jej sprawować. Wzięcie władzy w Polsce i tak trwało bardzo długo. Zajęło to lata ale cierpliwość komunistów się opłaciła a metodologia zdała egzamin. W wojnie z Narodem tak długo i tak silnie trzymali ludzi za pysk, że gdy nagle puścili przeciwnik runął a oni dopiero teraz stali się panami życia i śmierci. Ludzie mogą sobie wiedzieć co im się żywnie podoba byle leżeli tam, gdzie padli bo wiedza jest dobra - ale dopiero w połączeniu z władzą może być groźna. Dlatego oni nie mogą sobie pozwolić na oddanie władzy. A sposoby, w jakie mogli by władzę utracić sa dwa: Demokratyczny i siłowy. Jak z powyższego widać, przed demokratycznym skutecznie się zabezpieczyli, teraz gardłują przeciwko największemu Polakowi XX wieku. A ciemny lud i to kupi...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka