Zatrzęsła się prawa strona polskiej sceny politycznej: Mecom sprzedał Presspublikę wydawcy „Przekroju”, Hajdarowiczowi. Oj, co to będzie? Oj, jaki to zamach na wolność słowa? Oj, my biedni, nieszczęśliwi?
Ludzie, uspokójcie się!
Informacje nadpływające, a właściwie „naddreptujące” pantoflowa pocztą mówią, że w redakcjach „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” będą czystki. Że tytuły te zostaną przeprofilowane na bardziej przyjazne miłościwie nam panującej władzy. Że opcja niepodległościowa utraciła na rzecz postkomunistów swoje ostatnie medialne bastiony.
A ja na to wszystko patrzę i się śmieję, bo zastanówmy się:
Dokonano czystki w mediach publicznych. Zdjęto „Misję Specjalną”. Wywalono Ziemkiewicza z TV. Wywalono Sakiewicza z radia. Potem był Pospieszalski. Janecki i Król zostali szurnięci z „Wprost” a zastąpił ich tam Lis. Jeśli teraz jeszcze z Rzepy wylecą Lisicki, Feusette, Semka i inni to co się stanie?
Otóż moim zdanie stanie się jedno: Nastąpi odpływ czytelników. Taki sam, jak to miało miejsce we Wprost kiedy tytuł wziął w swe światłe rządy Lis. I nawet nie z powodu jakiegoś bojkotu, w żadnym razie. Ot, po prostu: Jest „Polityka”, jest „Newsweek”, jest „Wyborcza”, jest „Przekrój”. Ten ostatni już mocno niszowy. Te tytuły maja swoich czytelników, swój stały „target”. Wachlarz tytułów do których potencjalnie dołączą „Rz” i „URze” jest dość szeroki, ciężko będzie wygospodarować taki kawałek rynku, który dałby wydawcy jakieś rozsądne profity. Moje zdanie jest takie: Jeżeli Hajdarowicz rzeczywiście zamierza przeprofilować dopiero co nabyte medium to najpewniej wywalił 80 milionów złotych w błoto.
Dlaczego?
Bo każdy średnio rozgarnięty szympans wie, że kupić można tytuł, ale nie jego czytelników. A kiedy czytelnicy przekonają się, ze tytuły które dotąd nabywali przestały ich zadowalać zwyczajnie porzucą je, i poszukają sobie czegoś, co lepiej spełni ich oczekiwania. Lisicki, Semka, Feusette czy Ziemkiewicz długo bezrobotni nie będą. Zatrudni ich – a co za tym idzie zapewni sobie pokaźny przypływ klientów inna redakcja. A jeżeli nawet nie, to zostaje Internet który obecnej władzy stoi kością w gardle (tak, tak, to nie początek lat dziewięćdziesiątych, kiedy można było robić nocną zmianę na bezczelnego). Kto będzie chciał znaleźć Ziemkiewicza ten go znajdzie. Kto nie chciał ten i tak Rzeczpospolitej nie kupował.