Dziś publikatory poinformowały, że USA sonduje czy oprócz radaru nie dało by się na terytorium Czech umieścić także wyrzutni antyrakiet sugerując, iż zamierzają pominąć Polskę w planach budowy systemu THAAD. Informacja ta wywolała sporo komentarzy, głównie takich, że Amerykanie w ten sposób naciskają na oporny polski rząd. Moim zdaniem nie jest to bluff.
Dlaczego?
Ano dlatego, że obecnie rządząca PO jest przeciwna instalacji systemów Tarczy Antyrakietowej w Polsce choć politycy tej partii mówią coś zupełnie innego. Oficjalnie chodzi o warunki budowy jednak kto uważnie obserwuje wydarzenia i potrafi łączyć strzępy informacji w całość ten wie, że nie to jest problemem. Problemem jest kwestia zachwiania status quo. Polska jest częścią rosyjskiej strefy wpływów i kto sądził że po 1989 roku czy też po naszych akcesjach kolejno do NATO i UE cokolwiek się w tej materii zmieniło jest w dużym błędzie. Polska wchodząc do NATO i UE nie wyszła z Układu Warszawskiego i RWPG (które oficjalnie nie istnieją), ona wraz ze wschodnimi landami Niemiec i resztą ex-KDLi wprowadziła do UE i NATO Rosję. Można powiedzieć, że podobne jest to do zębatej przekładni w której Polska i pozostałe kraje pełnią rolę zębów - pytanie tylko które z kół napędza silnik a które kręci się tak jak je to sąsiednie napędza.
Coś mi się zdaje że to zachodnie koło nie jest kołem napędowym.
Amerykański projekt rozmieszczenia Tarczy na terytorium Polski i Czech jest niczym innym, jak wrzuceniem kamienia w tę zębatkę, rozsprzęglenia jej, powybijania jej zębów. Rosja napędzająca swoją stronę jest tego całkowicie świadoma. I broni się. A "ich człowiek w Warszawie" powiedział swego czasu wprost: "To nie jest nasza sprawa, rozmawiajcie pomiędzy sobą" czym w sporze dwóch rottweilerów - amerykańskiego i rosyjskiego sprowadził Polskę do roli kości.
I rozmawiali.
Kiedyś w takich rozmowach Rosja zaproponowała, aby USA umieściły urządzenia w Azerbejdżanie co było oczywiście dla strony amerykańskiej nie do przyjęcia, obecnie wysunęła równie absurdalną propozycję: Propozycję nieustannej obecności rosyjskich wojskowych na terenach przyszłej amerykańskiej bazy. Jak pisałem w poprzedniej notce na temat Tarczy (odsylam do tagów): Oni - a w ślad za nimi równierz nasz (tj. PO) rząd nie mówią otwarcie "nie" ale żądają zaporowej ceny, całkiem jak prezes klubu w obliczu oferty kupna najlepszego gracza. Rosja po prostu nie chce wypuścić Polski ze swojej strefy wpływów i ze swego punktu widzenia wcale się Rosjanom nie dziwię. Dziwi mnie i przeraża, że rząd RP także najwyraźniej tego nie chce. Nad pobudkami zaś nie chcę się rozwodzić. raz, żeby się nie denerwować dwa - że w sumie to bez różnicy. Ba, nawet wolałbym się dowiedzieć że to zdrajcy na usługach Moskwy niż że chcieli dobrze.
A wyszło jak zawsze...