Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
438
BLOG

Gdzie są ci kibice?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 Ile to sie słuchało. O chuliganach, o latajacych racach i butelkach, o mordobiciu. Ze na stadionach, a zwłaszcza stadionie warszawskiej Legii jest niebezpiecznie. Ze nie mozna tam pójśc z rodziną bez obawy o swoje zdrowie.

I co?

Okazuje sie, że mowa - trawa. Że bito pianę po próżnicy, że te słowa nie miały ŻADNEGO pokrycia w intencjach które mogłyby się przełozyć na jakiekolwiek fakty. Dlaczego? Ano dlatego, że od dwóch meczów wojewoda mazowiecki, pan Jacek Kozłowski w swej madrości salomonowej zamknął siedlisko patologii czyli złynną Zyletę. Zło zostało wypalone ogniem i mieczem, na stadionie warszawskiej Legii znów jest bezpiecznie i można tam chodzić nei tylko z dziećmi ale nawet teściową.

Tylko nikt sie jakoś nie kwapi. W trakcie meczu z Piastem Gliwice na stadionowych telebimach podano informację, że na trybunach stadionu zasiadło 15142 widzów co wprowadziło w zdumienie wszystkich - włacznie ze słynącymi z obiektywizmu dziennikarzami Gazety Wyborczej. Na Twitterze redaktor Błoński podał, że na trybunach na pewno nie ma 10 tysiecy osób. Z nieoficjalnego źródła wiem, że ktoś się przeszedł i policzył ludzi na stadionie a następnie zaokrąglił i podał 9000. Zaokrąglenie było w górę... Marnie to wygląda, jesli weźmiemy pod uwagę że w sezonie 2011-12 średnia frekwencja na mczach Legii dochodziła do 20 000 i była najwyższa w lidze a najniższa - 14 tysiecy z małym groszem - zanotowana została na zaległym meczu 1 kolejki z Zagłębiem Lubin rozgrywanym we środę 23 listopada 2011 roku o godzinie 18:30 - gdzie wiele osób z powodu zajęc codziennych na stadion na godzine 18:30 dotrzeć nie mogło.

A w niedzielę na meczu z Piastem - w dzień wolny od pracy i w meczu z nienajsłabszym przeciwnikiem - na trybunach świeciły pustki. A swieciłyby wieksze, gdyby klub nie rozdał 4000 darmowych biletów dzieciom.  Co to finansowo oznacza dla klubu? Nie musze chyba mówić. Kto interesuje sie tmatem ten juz chyba słyszał żenującą historię zepsutej wanny do fizykoterapii na której naprawę klub nie ma 2000 złotych. Klubu nie stać na naprawę wanny, za to klub stać na wojnę z kibicami - no to nie ma sprawy - kibice mają czas, kibice poczekają i poobserwują rozwój wydarzeń. Zarząd KP Legia juz chyba zauważył, ze na jojczących na chuliganów i brak bezpieczeństwa (na jednym z najbezpieczniejszych stadionów w kraju, gdzieniegdzie przypominającym obóz karny a nie stadion) nie ma co liczyć bo oni nie przyjdą tak czy inaczej. Zauważył tez pewnie, jaki ryk Żylety daje efekt w tłumieniu bluzgów lecących z innych trybun. A niecenzuralne slownictwo tez było argumentem za zamknieciem trybuny północnej. Więc teraz zobaczymy co zrobi zarząd. Także pod presją własnych zawodników:

"Szkoda, że nie ma "Żylety". Mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie doping, bo bardzo nam on pomagał. Nie wiem, to już nie ode mnie zależy, ale liczę na to, że doping wróci" - Artur Jedrzejczyk

I kibiców ze strefy VIP:

 

 

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości