Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
401
BLOG

No i gdzie kto stoi?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 2

 Motto:

"My stoimy tam, gdzie wtedy oni tam, gdzie stało ZOMO" - Jarosław Kaczyński.

Przeglądam sobie własnie wypowiedzi z dni wczorajszego i dzisiejszego. Pyskówki mnie nie interesują, wszelka medialna naparzanka adresowana do grup nie skalanych myślą także nie - bawcie się dzieci jak lubicie, ale beze mnie. Ja wysiadam. Nie piszę się na wasze atrakcje. Nie bawią mnie ani manifestacje które same w sobie dają wiecej złego niż dobrego (bo im liczniejsze i głośniejsze tym bardziej mobilizują aparat terroru do działań, co zostało udowodnione choćby w trakcie Marszów Niepodległości) ani jazgot przekrzykujących sie komentatorów z obydwu stron - dla samego przekrzykiwania. Nie po to by kogokolwiek przekonac ale wyłacznie po to by zagłuszyć adwersarza. Taki konkurs gadania głupot który wygrywa głośniejszy głupiec.

Wszakże jedna, wciąż powracająca kwestia domaga się komentarza. Mianowicie to zdanie: "Stan wojenny był potrzebny".

I tutaj, odrzucając wszystko inne i skupiając jedynie na tych czterech, w ten własnie sposób uszeregowanych słowach nie zgodzić się nie sposób. Stan wojenny był potrzebny. Inaczej byc nie może, bo skoro został wprowadzony to MUSIAŁ byc potrzebny. Innej możliwości nie ma. Stan wojenny był potrzeny tak samo, jak kazde inne wydarzenie XX wieku: Pierwsza i druga wojna swiatowa, rewolucja bolszewicka, wojna w Korei, Zatoka Świń, morderstwo JFK, Wietnam, Irak, Afganistan w wykonaniu sowieckim i amerykańskim, "Jesień Ludów" i wiele innych. To wszystko komus i do czegos bylo potrzebne bo nie ponosi się kosztów planowania i wdrożenia jezeli nie ma się na oku zysków. Wszystko robi się po to, by w jakis sposób na tym zyskać stąd tez konkluzja może byc tylko taka: To było potrzebne.

Tylko pytanie zasadnicze: Komu i do czego?

Kto na tym zyskał?

Poza Jaruzelskim, Breżniewem, Andropowem? 

Może ktoś z piszących o uzasadnionej potrzebie wprowadzenia stanu wojennego mi to wyjaśni, ale tak chłop krowie na miedzy, żebym wszystko mógł swoim małym rozumkiem objąć? Kto oprócz wyżej wymienionych i podległego im personelu (ZOMO z motto) skorzystał na wprowadzeniu stanu wojennego? A jesli jednak nikt (bo nie sądzę, abyście do grona beneficjentów dobrodziejstwa 13 grudnia zaliczyli np. górników z "Wujka") to po co pisac o tym, że stan wojenny był potrzebny i stawiać się w ten sposób "tam gdzie ZOMO"? Bo mam wrażenie, że ci, którzy sie tak własnie ustawili nie tylko stoją, ale zdążyli się juz okopać.

Do pozycji "stojąc"...

Mylę sie? Nadzieja, oby niepłonna, że tak...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka